Słodki Mikołaj po raz ósmy…
Święta Bożego Narodzenia to bardzo przyjemny i beztroski czas spędzany go w gronie najbliższych, których obdarowujemy z tej okazji prezentami. Jednak nie wszyscy mają tyle szczęścia? Są wokół nas osoby, których nie stać na nawet najdrobniejsze upominki dla najbliższych. Dlatego też co roku bierzemy udział w wielu akcjach charytatywnych, których celem jest obdarowanie innych tym, co mamy najcenniejszego dobrym sercem. Taki cel miała też przeprowadzona po raz ósmy w naszej szkole akcja Słodki Mikołaj zainicjowana i prowadzona przez Samorząd Uczniowski.
W dniach 02 ? 06 grudnia uczniowie zbierali słodycze, aby obdarować nimi rówieśników, którzy nie mogą liczyć na upominki świąteczne. W akcji z ogromnym zaangażowaniem wzięli udział uczniowie klas O ? VI.
Na wielkie serca naszych uczniów zawsze możemy liczyć, dlatego kolejna edycja Słodkiego Mikołaja zakończyła się sukcesem. Uczniowie z radością podzielili się słodkościami. Akcja samorządu uczniowskiego po raz kolejny uświadomiła, iż obdarowywanie innych, choćby drobnostką, daje wiele radości i zadowolenia. Samorządy klasowe miały także możliwość wykazania się sprawnością organizacyjną. Każda klasa przed rozpoczęciem akcji powołała zespół, który zajmował się organizacją, zbiórką i przekazaniem słodyczy. Zespoły były nadzorowane przez wychowawców klas. Dnia 06 grudniach w godzinach 10.00 ? 12.00 zebrane słodycze zostały przekazane samorządowi uczniowskiemu, który w zależności od zaangażowania i ilości zebranych słodyczy przyznał punkty w konkursie Jaka jesteś klaso. Jak się okazało najwięcej słodyczy zebrały klasy: 0a, 1a, 1b!
Potem organizatorom zostało tylko jedno: członkowie samorządu szkolnego spakowali słodkie upominki, a opiekun akcji Małgorzata Grzesiak przekazała je do Oratorium Sióstr Michalitek w Radomiu, które obdarują nimi swoich małych podopiecznych.
Czytaj więcejJak się ustrzec przed cyberprzemocą?
O tym czym jest cybrprzemoc, jak na nią należy reagować i jak jej unikać ? O tym dowiedzieli się uczniowie klas szóstych 18 grudnia 2013 na warsztatach przeprowadzonych w ramach akcji działań profilaktycznych Komendy Miejskiej Policji w Radomiu.
Spotkanie wniosło wiele ciekawych treści profilaktycznych oraz podniosło świadomość uczniów w zakresie zagrożeń, jakich mogą doświadczyć ze strony Internetu, komunikatorów oraz niewłaściwie do wieku dobranych gier komputerowych.
W tym zakresie szczególnie ważny staje się problem przemocy z wykorzystaniem mediów elektronicznych. Przemoc rówieśnicza w sieci stała się bowiem w ostatnim czasie poważną kwestią społeczną. W zależności od przyjętej definicji zjawisko to dotyka od kilkunastu do kilkudziesięciu procent dzieci w Polsce, a rozwój możliwości, jakie dają media elektroniczne oraz ich coraz większa dostępność powodują, że skala problemu rośnie. Cybrprzemoc to coraz bardziej rzeczywistość, w której żyjemy, niż zjawisko, które przytrafia się od czasu do czasu. Specyficzną cechą cyberprzemocy jest fakt, że pozornie błahe sytuacje potrafią bardzo obciążać psychicznie jej ofiarę, która pozostawiona bez pomocy nie jest w stanie sobie z nimi poradzić. Dlatego ważne jest podejmowanie działań profilaktycznych takich jak warsztaty, które miały miejsce w naszej szkole. Celem zajęć było zaprezentowanie uczniom zjawiska cyberprzemocy oraz uwrażliwienie ich na specyfikę problemu, związaną przede wszystkim z możliwymi poważnymi konsekwencjami tego typu działań. Uczestnicy spotkania prowadzonego przez funkcjonariuszki Komendy Miejskiej w Radomiu uzyskali wiedzę teoretyczną na temat form przemocy w sieci, sposobów jej przeciwdziałania oraz radzenia sobie w sytuacjach bycia jej ofiarą.
Zainteresowanych tą tematyką odsyłamy również do http://dzieckowsieci.fdn.pl/materialy-do-pobrania-przeglad, www.cyberprzemoc.pl.
Czytaj więcejUdany kiermasz świateczny…
Świąteczny kiermasz bożonarodzeniowy wpisał się już na stałe w nasz kalendarz imprez. To przedsmak świąt Bożego Narodzenia w naszej szkole W tym roku na tradycyjnym przedświątecznym kiermaszu spotkaliśmy się w piątek 13 grudnia 2013 roku. Mogliśmy podziwiać i zakupić oryginalne upominki świąteczne i niezwykłe ręcznie wykonane ozdoby przygotowane przez Szkolne Koło Caritas.
Były barwne stroiki, pięknie ozdobione torby na prezenty, małe i duże choinki wykonane z różnych materiałów, aniołki, kartki świąteczne, słodkie pierniczki i wiele, wiele innych ozdób i upominków. Piękne przedmioty cieszyły oko oglądających i kupujących. Kiermaszowi towarzyszyła miła i świąteczna atmosfera. Uzyskane fundusze w całości zostaną przekazane na rzecz misji, a konkretnie na prowadzone przez siostry michalitki oratorium w Kamerunie.
Wszystkich, którzy pragną jeszcze nabyć bożonarodzeniowe ozdoby zapraszamy 18 grudnia od godziny 9.00.
Czytaj więcejTrzeźwy umysł na tropie piękna…
Efekty kampanii Zachowaj Trzeźwy Umysł 2013
Od kilku lat uczestniczymy w Ogólnopolskiej Kampanii ?Zachowaj Trzeźwy Umysł?. Projekt ten skierowany jest na działania podejmujące problemy profilaktyki uzależnień. Uczniowie wykonują zadania proponowane przez organizatorów, a w szkole prowadzona jest akcja promocyjna. Celem tegorocznej akcji było zmniejszenie występowania zachowań ryzykownych poprzez rozwijanie wśród uczniów umiejętności zachwycania się pięknem stąd hasło przewodnie: ?NA TROPIE PIĘKNA?. Podjęte działania przyniosły w tegorocznej edycji projektu wspaniale efekty w postaci nagród dla 7 uczniów naszej szkoły.
Po zapoznaniu się z zdaniami kampanii pod okiem pedagoga szkolnego samorząd szkolny opracował szkolny projekt działań. Na wstępie rozdane zostały pakiety edukacyjne w postaci różnorodnych, kolorowych i atrakcyjnych broszur, ulotek adresowanych do dzieci, rodziców i nauczycieli, jakie otrzymaliśmy od organizatorów. Uczniowie wspólnie z wychowawcami i szkolnym koordynatorem projektu zdefiniowali pojęcie piękna, podając jego przykłady np. w naturze, architekturze, malarstwie, rzeźbie. Okazało się , ze piękno nie jedno ma imię. Dla jednych to barwna przyroda, dla innych to ciepło domowego ogniska , a jeszcze inni piękno widzą w muzyce, sztuce czy sporcie. Potem przyszedł czas na samodzielne i grupowe parce plastyczne i literackie. Prace były niezwykle interesujące i te malowane i te pisane . Wspólna praca nad zaplanowanymi zadaniami miała nie tylko walory dydaktyczne, ale i profilaktyczne. Uczniowie doskonalili umiejętność redagowania sprawnej wypowiedzi pisanej i wyrażania własnej opinii. W klasach zaprezentowane zostały ulotki ?Piękno otwiera na świat ? dostarcza przyjemnych uczuć i budzi w nas nadzieję?. W ramach akcji odbywały się konkursy indywidualne i zespołowe. W dniu Dziecka zostały także przeprowadzone profilaktyczne zawody sportowe, które dostarczyły wiele radości. Klasy IV odbyły atrakcyjne wycieczki po okolicy w poszukiwaniu pięknych miejsc do rekreacji i relaksu, a klasy V zaplanowały rajd rowerowy, podczas którego podziwiali przyrodę i słuchali ptasich treli. Klasy VI podziwiały piękno wokół siebie, uczestnicząc w lekcjach na łonie natury. Wszyscy zrozumieli, że piękna można doświadczyć w różnych miejscach wokół siebie. Podejmowane działania aktywizowały uczniów, pomagały słabszym, wspierały mniej zaradnych. Kampania uświadomiła, że życie wolne od nałogów i dobrze zorganizowane może dostarczać wiele niezapomnianych wrażeń i radości. To przekonanie sprawiło, że w uczniach rodziła się inwencja, pomysłowość i chęć do działania.
Uczniowie przygotowali także prace, które wysłaliśmy do biura kampanii. Jak się okazało znalazły one uznanie u jury i wśród laureatów znalazło się 7 uczniów naszej szkoły.
OTO NASI LAUREACI KAMPANII 2013:
– w konkursie Mały Odkrywca
Klaudia Matracka
Krzysztof Chełmiński
– w konkursie Na tropie piękna
Julia Nogaj
Aleksandra Marecka
Michał Dygas
Piotr Chełmiński
– w konkursie Eksplorator
Aleksandra Rogala
Czytaj więcej
KOWALA WE WRZEŚNIU 1939
KOWALA WE WRZEŚNIU 1939 ROKU – zapiski Marii z Kuźnickich Walewskiej
Maria Sylwia Walewska (1895-1980) była ziemianką z Kowali Stępociny i działaczką organizacji kobiecych u ówczesnym powiecie radomskim. Od 1920 roku wraz z mężem, gospodarowała w majątku Kowala Stępocina. Pracowała społecznie – wydzierżawiła gminie dawną dworską karczmę z morgą ziemi dla powstającej w Kowali szkoły powszechnej; w Dozorze Szkolnym zajmowała się organizowaniem i kontrolą szkolnictwa podstawowego w powiecie radomskim; działała w radomskim Kole Ziemianek i Stowarzyszeniu Młodzieży Katolickiej; organizowała w Kowali Stowarzyszenie Niewiast Katolickich; była przewodniczącą Kół Gospodyń Wiejskich.
Okres II wojny światowej spędziła w Kowali, gdzie między innymi współorganizowała tajne nauczanie. Po II wojnie, w wyniku postanowień reformy rolnej, rodzina Walewskich została usunięta z majątku w Kowali, ktory został rozparcelowany. Maria Walewska pozostawiła zapiski prowadzone w okresie, kiedy zamieszkiwała Kowalę i w okresie wcześniejszym. Kilka obszerniejszych wspomnień po jej śmierci zostało opracowaych i opublikowanych w dwóch publikacjach: „Rok 1918. Wspomnienia Maraia Walewska”, Biblioteka Narodowa, 1998 oprac i przygotowanie do druku dr Elżbieta Słodkowska – córka Marii Walewskiej
” W cieniu ustawy o reformie rolnej. Wspomnienia z lat 1944-1945″ ,Instytut Studiów Politycznych PAN, Warszawa 2007.
Autorka wnikliwa obserwatorka barwnym i ciekawym językiem opisuje ówczesne życie rodzin ziemiańskich na tle życia innych grup społecznych. ” Walewska bowiem uważnie obserwuje i opisuje zmiany, jakie zachodzą także w jej dalszym otoczeniu: w warstwie chłopskiej, wśród inteligencji i mieszczaństwa. Co więcej, jej obserwacje odnoszą się nie tylko do środowiska najbliższego autorce: folwarku i wsi Kowala Stępocina oraz pobliskiego Radomia. We wspomnieniach znajduje się wiele cennych informacji na temat wydarzeń i przemian na całych ziemiach polskich, a nawet poza granicami kraju” – napisał prof. dr hab. Krzysztof Jasiewicz w przedmowie do książki „W cieniu ustawy o reformie rolnej”.
Poniżej prezentujemy fragmenty wspomnień Marii Walewskiej opisujące pierwsze dni Września 1939 roku w Kowali.
?Kalendarz pierwszych dni września 1939 roku przeżytych we wsi Kowala, pow. Radom, województwo kieleckie? Marii Sylwii z Kuźnickich Walewskiej, napisany w 1967 roku ?na podstawie krótkich notatek robionych w pierwszych tygodniach wojny?. Liczący 51 stronic maszynopis przechowywany jest w zbiorze rękopisów Biblioteki Narodowej w Warszawie.
2 września 1939
Ranek pochmurny, mglisty. Około dziewiątej idę do jadalni, aby posłuchać radia. Mieliśmy mały aparat ?kryształek?, na słuchawki. Słyszę jakieś dziwne ogłoszenia: ? Uwaga! Uwaga! lub Ra-Ka-Wa-nadchodzi-przeszedł! I znowu za chwilę podobne wezwania. Nic nie rozumiem. Na tak małym aparacie nic poza Warszawą nie można było usłyszeć. Jesteśmy zaniepokojeni. Ubieram się szybko. I mąż, i dzieci co pewien czas kładą na uszy słuchawki, ale słychać tylko te dziwne wezwania: ? Uwaga, Uwaga ? nadchodzi! […]
Gdy wyszłyśmy z kościoła, dobiegła nas wieść, że wojna już rozpoczęta. Parę kobiet płakało. Idziemy więc sporą gromadką do gminy, aby sprawdzić tę wiadomość. Przed budynkiem urzędu gminnego spotykamy nauczyciela ? Jana Tarnasiewicza. Wita się. Potwierdza wiadomość o wojnie. Urzęduje w gminie jako zastępca sekretarza Wieloszewskiego, który został wezwany na zastępstwo do gminy Wieniawa, skąd wszystkich pracowników powołano do wojska. Nasi pomocnicy gminni też powołani ? wyjechali. Pan Tarnasiewicz przyjmuje telefony z powiatu, uspokaja, radzi sołtysom, aby poszli na zebranie do domu parafialnego. Muszę więc i ja tam iść. Duża sala zapełnia się. Mówią o wojnie, o przygotowaniach, zabezpieczeniach (naturalnie myślało się wtedy o gazach). Ludzie są poważni, słuchają, często pytają. […] Telefonował starosta, że wojna już na pewno, ze były już naloty na Kraków, Katowice, Poznań. W każdej chwili spodziewany jest nalot na Sadków (radomskie lotnisko). Uprzedzić ludność. Uspokoić.
W radio nadają przemówienie prezydenta Mościckiego i znów te niezrozumiałe słowa: ? Uwaga, Uwaga ? Pe-Ra-Ko- nadchodzi, przeszedł. Pewnie jakieś poszukiwania Jasiów i Stasiów. Używam ogrodnika i polecam mu sprzątnąć porządnie piwnicę, tę dużą (trzyizbową pod altaną). […]
Tymczasem nadszedł proboszcz Koziński. Rzucił projekt nałożenia punktu żywnościowego na stacji w Rożkach, gdzie już obecnie stoi kilka pociągów z wojskiem. Zgłaszam na początek nasze dwa duże samowary. Druhny ze stowarzyszenia dziewcząt mają pójść jutro na stację, aby zorientować się w możliwościach realizacji tego projektu. […] Wszyscy są chętni do pracy i pomocy. […]
Tak mija ten dzień pełen wrażeń, pracy i niepewności. Radio nadaje ciągle te dziwne komunikaty o nalotach i co pewien czas powtarza odezwę prezydenta Mościckiego. W wieczornym dzienniku mówią o krwawych walkach na pograniczu. To wszystko jest przygnębiające. (Maria Walewska)
3 września 1939
Koło dziesiątej znowu usłyszeliśmy warkot samolotów, ale szlak ich drogi jakoś ominął Kowale. Mimo to, wszyscy, po powrocie z kościoła rozebrali między siebie gazowe maseczki, zwiedzili schron w piwnicy pod altanką i nie oddalali się zbytnio od domu. […] W czasie obiadu, jak i przez całe popołudnie, trwała ciągła dyskusja polityczna, a właściwie napastliwa krytyka wojny, stanowiska rządu polskiego i w ogóle wszystkiego, co polskie. Rozgoryczeni i wykolejeni wybuchem wojny ludzie dawali upust swemu zdenerwowaniu. Prym w dyskusji wodził siostrzeniec męża, Jurek G., dwudziestoparoletni młodzieniec, student Wydziału Ekonomicznego Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego; z racji słabego zdrowia w wojsku nigdy nie służył i nic w życiu jeszcze nie osiągnął, bo uczył się dość słabo, ale czuł się powołany do krytykowania wszystkiego i wszystkich.
5 września 1939
Rano dobiegła nas wiadomość, że drogą koło kościoła przechodzi polskie wojsko. Szli szlakiem ?krakowskiego gościńca? prawdopodobnie licząc na to, że nie wytropią ich tak łatwo niemieckie myśliwce, często patrolujące nad kielecką szosą. Dzień był słoneczny, upalny. Nasi szli w pełnym uzbrojeniu i dźwigali na plecach pełny ekwipunek. Byli zmęczeni, bardzo spoceni. Kto mógł, kupował papierosy, piwo, lemoniadę i dawał przechodzącym żołnierzom. Sadownik wyniósł na drogę koszyk z jabłkami. Nasze dziewczynki wpadły biegiem na werandę, chwyciły opałki pomidorów i wróciły, by rozdać żołnierzom. […] Żołnierze nie byli w złej formie, żartowali nawet wesoło, obiecywali zwyciężyć Niemców, ale sam ich widok, takich zmęczonych, idących w pyle piaszczystej drogi na spotkanie z groźnym nieprzyjacielem, rzucającym bomby z samolotów, był już dostatecznie przygnębiający, nie budził nadziei.
6 września 1939
Samoloty nieprzyjacielskie ciągle przelatywały nad nami, to bliżej to dalej słychać było wybuchy bombowe, a dalej huk armat już i w dzień dał się zauważyć. W radiu podobno nawoływano by wszyscy mężczyźni wyjechali z Warszawy. O sąsiadach opowiadano, że szykują się do wyjazdu, proboszcz pytał, co myślimy robić? […]
Pod wieczór znowu wyszliśmy za park. Łuna dalekich pożarów rozlewała się po niebie, coraz szersza i czerwieńsza. Huk armat potęgował się z każdą chwilą. Robiło to tym większe wrażenie, że wokoło panowała wielka cisza. Nie latały już samoloty, nie skrzypiały koła wozów na pobliskiej drodze. Nie szczekały nawet wiejskie psy. W tę wielką ciszę tym silniej wdzierał się straszny pomruk co dzień bliższej wojny. Trudno było mieć nadzieję i łudzić się, że ta wielka fala pożarów i śmierci ominie Kowale. Nie było nawet o czym dyskutować. W milczeniu wróciliśmy do domu. […] Rozłożyliśmy jednak na stole mapę Polski, a ja, tak jakoś przypadkowo, chyba z dawnego przyzwyczajenia, włożyłam słuchawki na uszy i niespodziewanie usłyszałam słowa komunikatu wojennego. Trudno mi go dzisiaj powtórzyć, ale pamiętam, że było wymienionych parę miejscowości, które bardzo ucierpiały od niemieckich nalotów. […] Naraz uzmysłowiliśmy sobie, że to Lubelszczyzna, o której myśleliśmy jako o spokojnym azylu, jest już i bombardowana, i bezpośrednio zagrożona działaniami wojennymi. W tych warunkach wyjazd z Kowali do Krężnicy tracił wszelki sens. Mapa Polski mówiła nam wyraźnie, że szukanie dróg ucieczki przed wojną nie ma już realnych podstaw. […] Myśl o zakończeniu wojny już wtedy stawała się naszą obsesją, istną gwiazdą przewodnią, bez której trudno by było przeżyć lata okupacji.
7 września 1939
Samoloty niemieckie nadal krążyły po niebie, ale raczej szlakami bardziej odległymi od Kowali. Koło południa zauważyliśmy, że detonacje bombardowania słychać wyraźnie na wschodzie. Okazało się później, że lotnictwo niemieckie wyśledziło ?ciąg za Wisłę? i bombardowało nieszczęsnych cywilnych uciekinierów. Małe miasteczko Skaryszew zostało wtedy prawie całkowicie zbombardowane i spalone. Byli zabici i ranni. […] Wielu, zwłaszcza idących na piechotę, zawróciło z powrotem do domu. Nad nami było trochę spokojniej. […] Panowie zaczęli obserwować przez lornetki, dobrze widoczną z naszego wzgórza, szosę kielecką, do której w prostej linii odległość nie wynosiła dwóch kilometrów. Zauważyli wyraźną zmianę kierunku ruchu. Coraz rzadziej samoloty zdążały na południe, ku Kielcom, a za to wzmógł się ruch w kierunku północnym, na Radom. Wyraźny odwrót ? powiedział mój mąż. […]
[Dwaj zmobilizowani robotnicy z Dąbrowy Górniczej] żegnali nas grzecznie i zapewniali, że będą dotąd szli, aż karabiny do rąk dostaną i przeciwko Niemcom je skierują. To przypadkowe spotkanie potwierdziło moje głębokie przekonanie, że solidarność narodowa jest silniejsza od różnicy poglądów i interesów poszczególnych ludzi i grup społecznych. Przytłumiona przez te różnorodne, często egoistyczne interesy, dochodzi do głosu właśnie w momentach zagrożenia narodowego. W okresie wojny i okupacji niemieckiej niejednokrotnie i niespodziewanie spotkałam się z objawami tej solidarności, występującej nawet u ludzi, u których była dotąd raczej podświadomym instynktem.
8 września 1939
Panowie stale obserwujący szosę kielecką (z posterunku za altanką) stwierdzili zgodnie, że ustał zupełnie ruch w kierunku południowym, na Kielce, a za to w kierunku Radomia jadą nieprzerwanym szeregiem różne wozy i wózki, najwyraźniej tabory wojskowe w odwrocie. W pewnej chwili mąż mój zaklął nawet szpetnie (co mu się niesłychanie rzadko przytrafiało), gdyż dojrzał jadących na czele taboru kilkunastu ułanów z lancami i chorągiewkami. Jasne było, że gdy lotnicy niemieccy dojrzą tę wojskową eskortę, nie będą już mieli żadnych wątpliwości, jakie to wozy zapychają szosę. Rzeczywiście, koło południa, nadleciały niemieckie samoloty. Jedne jak jastrzębie wisiały długo nad szosą, inne szerokim kołem penetrowały całą okolicę, dość długo krążąc nad naszym parkiem. Panie chciały już uciekać do piwnicy, lecz młodzież wyszkolona przez ten pierwszy tydzień wojny zapewniała, że to tylko myśliwce szukające oddziałów wojskowych […]. Zjawiły się [wkrótce] liczne eskadry samolotów i zaczęło się bombardowanie długiego odcinka szosy kieleckiej (później czytałam gdzieś określenie, że była to bitwa o Radom). Przez lornetki można było widzieć, jak na szosie wytworzył się splątany kłąb wozów, koni i ludzi. Od padających bomb zaczęły palić się domy. Przypadkowo były to domy niemieckich kolonialistów, dość licznych w tej okolicy. Tym poszkodowanym władze niemieckie przydzieliły później mieszkania w pobliskich folwarkach: Jeżowa Wola i Ruda Wielka. […]
Nagle, któryś z panów krzyknął: Szosą w kierunku Radomia pędzą jakieś samochody. Nie, to czołgi, ale samochody też jadą i chyba to wszystko niemieckie.
Sparaliżowała nas ta wiadomość, ale po chwili znów ktoś z lornetką informował, że z samochodów strzelają, a w naszą stronę biegną ludzie, może to tyralierą żołnierską? Biegną, padają, znów się podnoszą, ale biegną raczej nie zorganizowani. To chyba żołnierze z taborów uciekają. Każdy z nas przykładał lornetkę do oczu, ale trudno było dobrze zorientować się w sytuacji. Tymczasem strzelanina na szosie powoli cichła, a w jakiś czas później w alei akacjowej zobaczyliśmy dwóch polskich żołnierzy. Byli właśnie z tych oddziałów ubezpieczających cofające się tabory. Gdy rozpoczęło się bombardowanie, rozproszyli się i ukryli, gdzie kto mógł, pod wozami, w rowach przydrożnych, w bruzdach na polu, a potem uciekali polami, bo strzelano do nich z przejeżdżających szosą czołgów i samochodów.
? Czy to na pewno były niemieckie czołgi i samochody?
? Na pewno.
Wybór fragmentów wspomnień Marii Walewskiej za Stanisławem Zielińskim Biuletyn radomskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego „Radomir” – 3-4 (18-19) 1989, s. 13-30. Pismo ukazywało się jako kwartalnik.
Czytaj więcejBITWA POD KOWALĄ
BITWA POD KOWALĄ
Nie ominęły Kowalę burze dziejowe, które przetoczyły się przez naszą historię narodową. Najbardziej pamiętna datą w jej historii jest rok 1863 ? czasy powstania styczniowego. W okolicach wsi miała miejsce zwycięska bitwa powstańczych oddziałów z Moskalami / Rosjanami/. W jej wyniku najbardziej ucierpiała osada, która została doszczętnie spalona. Żadna chyba wieś w Królestwie w czasie powstania nie była tak strasznie zniszczona.
Latem 1863 r. w okolicach Wąwolnicy niedaleko Puław zorganizował się oddział pod wodzą Kajetana Cieszkowskego pseudonim „Ćwiek”. Faktycznym dowódcą oddziału był major Murdelio. Był to kilkuset osobowy, bardzo dobrze wyposażony w broń, oddział powstańczy. Dołączył do niego oddział pod wodzą Eminowicza (1837-1864), który walczył wraz z Langiewiczem a potem był szefem sztabu w oddziale Czachowskiego. Po rozbiciu partii Czachowskiego w VI 1863 podpułkownik Eminowicz sam sformował nowy oddział i dołączył do grupy Cieszkowskiego w lubelskim. Razem, partia Cieszkowskiego i Eminowicza liczyła ponad 1200 ludzi. Walczyli z Rosjanami w okolicach Chełma i Krasnegostawu. W połowie sierpnia Cieszkowski i Eminowicz dostali ważne zadanie przeprawienia się przez Wisłę i udanie się w kierunku granicy z Galicją, aby osłonić posiłki przybywające z Galicji. Przemarsz wojsk powstańczych aż do granicy miał się odbyć bez prowokowania Rosjan.
Nocą z 14 na 15 VIII powstańcy przeprawili się przez Wisłę w rejonie Kaziemierza i zdążali w kierunku Iłży. Udało się zachować przemarsz w tajemnicy ale pod Iłżą dnia 20 VIII doszło do przypadkowej strzelaniny z wojskami carskimi. Rosjanie z garnizonu w Iłży ruszyli przeciw powstańcom. Powstańcy zmienili trasę i maszerowali w kierunku na Przytyk. 21 VIII Cieszkowski i Eminowicz zatrzymali się na skraju wsi Kowala. Powstańcy nie spodziewali się w okolicy wojsk rosyjskich. Jednak Rosjanie mając informacje o dużym oddziale powstańczym wysłali przeciw niemu oddziały z Radomia Rosjanie nie byli dostatecznie przygotowani do walki, nie mieli ze sobą armat i byli fatalnie dowodzeni. Wojska carskie podpaliły wieś i zabrały się do rabunku. Wtedy uderzyli powstańcy. Rosjanie oświetleni przez ogień palącej się wsi nie mogli zorganizować skutecznej obrony przed nacierającymi z ciemności powstańcami i ponieśli klęskę. Jednak straty powstańców były dosyć znaczne. Według Brykczyńskiego było to 200 ludzi. Po bitwie powstał we wsi pomnik wzniesiony przez Rosjan z napisem po rosyjsku „Pamiatnik radiowomu 12 roty 26 piechotnego Mogilewskiego połka Prokopiu Smirnowu ubitemu w dielie pri dierewni Kowala 8 awgusta 1863 godu” (różniaca dat wynika z różnic kalendarza polskiego i rosyjskiego). Pomnik został zapewne po 1915 r. zniszczony.
Czytaj więcej
Historia wsi Kowala
HISTORIA WSI KOWALA
Według legend wieś Kowala miała istnieć już w XI w. Znajdował się tu podobno kościół pod wezwaniem św. Wojciecha, poświęcony przez św. Stanisława (zm.1079). Jednak te przekazy nie znajdują potwierdzenia w źródłach. Pierwszą pewną wzmianką o Kowali jest zapis z kościelnych spisów podatkowych z lat 1325-1327. Tam po raz pierwszy pojawia się nazwa wsi Chowale.
W XIV w istniał już w Kowali kościół pod wezwaniem św. Wojciecha. Ten kościół stał w dużej odległości od obecnej świątyni na wzgórzu w pobliżu łąk. Była to drewniana świątynia. W kronikach Długosza (1470-1480) pojawia się już nazwa Cowalya Sthępoczina. W tym samym czasie istniała już w parafii Wolanów osada o nazwie Kowala Duszocina pochodząca od nazwiska rycerza Pakosza Duszota. Ów rycerz był w tym czasie właścicielem obydwu Kowali. Dla odróżnienia tych dwóch miejscowości już w XV w. nazwano Kowalę – Stępociną. Nazwa według językoznawców pochodzi od nazwy osobowej „Stępota”. Pochodzącą od słowa stąpać. W końcu XV w. Kowala stała się własnością Pawła herbu Bogoria. Po nim wieś przechodzi na własność rodu Łodziów. Łodziowie herbu Łodzia pochodzili z powiatu kościańskiego w Wielkopolsce. Według spisu podatkowego z 1569 r. Kowala liczyła 3 łany obszaru. Wieś zamieszkiwało zapewne 6 kmieci, na pewno zaś mieszkali zagrodnicy w liczbie 6 oraz jeden komornik. W tym czasie Kowala była własnością Anny Łodziny wdowy po Mikołaju Łodzi. Kolejnymi właścicielami wsi były dzieci Mikołaja i Anny Łodziów, wymienieni w spisach z lat 1586-1594. W drugiej połowie XVII w. wieś stała się własnością Piaseckich a następnie Kamienieckich. Kowala nie stała się w tym czasie „gniazdem” rodowym żadnego z rodów dlatego dosyć często zmieniała właścicieli. W początkach XVI w. w Kowali powstała szkoła parafialna. W początkach XVIII w. przy parafii w Kowali powstał szpital, który przetrwał do poł. XVIII w. W 1606 r. na polach pomiędzy Kowalą a Guzowem rozegrała się bitwa między wojskami rokoszowymi Mikołaja Zebrzydowskiego wojewody krakowskiego a armią koronną pod wodzą króla Zygmunta III, w której wojsko królewskie rozbiło rokoszan. W początkach XVIII po Kamienickich dziedzicami Kowali zostali w. Gozdzcy, zwani też Gojskimi herbu Doliwa. Właścicielem Kowali był Franciszek Gozdzki kasztelan sochaczewski, po jego śmierci Kowala i inne posiadłości ziemskie przeszły na własność Bernarda Gozdzkiego, kuchmistrza wielkiego koronnego i starosty mukanowskiego. Kolejnym dziedzicem wsi został Andrzej Mokronowski (1713-1784), marszałek sejmu konfederackiego 1776 r. wojewoda mazowiecki 1781 r. Mokronowski wymieniany jest jako dobroczyńca parafii w 1781 r. W 1784 r. Kowalę oraz Rudę Wielką kupił Jan Rogowski herbu Jastrzębiec szambelan królewski, porucznik wojsk polskich. Rogowski przystąpił do budowy nowej świątyni w Kowali, która już w 1790 r został konsekrowana. Niestety kilka lat później w 1794 r. nowo powstały kościół spłonął od uderzenia pioruna. Niezrażony zniszczeniem kościoła Jan Rogowski rozpoczął budowę, już w innym miejscu nowego kościoła tym razem murowanego. Według źródeł kościelnych Jan Rogowski zmarł w 1801 r., jednak spisy szlachty galicyjskiej (Galicja Zachodnia, zabór austriacki) wymieniają Jana Rogowskiego jako szlachcica w 1804 r. Pewne jest, że Rogowski nie ukończył budowy kościoła zrobił w 1806 r. to jego zięć Jan Nepomucen Jasiński mąż Eleonory z Rogowskich. Dnia 19 X 1806 r. nowa świątynia została konsekrowana przez biskupa Jana Kantego Lenczewskiego. Rok później, w 1807 r. zmarła żona Jana Rogowskiego. W kościele znajdują się płyty z epitafiami Jana Rogowskiego i jego żony. Kowala w I. poł. XIX w. należała do Jana Nepomucena Jasińskiego zięcia Jana Rogowskiego. Jan Nepomucen Jasiński zmarł w 1858 r. Jego jedynym potomkiem była córka Klementyna która wyszła za mąż za Józefa Deskura. Po śmierci Jana Jasieńskiego dziedziczką wsi została jego córka Klementyna Deskur wraz z mężem Józefem Deskurem. W czasie powstania styczniowego Deskurowie pomagali powstańcom o czym świadczą pamiętniki Stefana Brykczyńskiego, uczestnika bitwy pod Kowalą.Tuż po powstaniu Kowala jako dosyć duża parafialna osada na mocy ukazu carskiego z 1864 r. została siedzibą gminy. W 1883 r. w Kowali stało 35 domów mieszkalnych z 318 mieszkańcami. Obszar wsi to 900 mórg ziemi dworskiej i 364 morgi ziemi chłopskiej (włościańskiej). W gminie w tym czasie były dwie szkoły elementarne. Sąd pokoju dla gminy znajdował się w Wolanowie. Józef i Klementyna Deskurowie dochowali się dwóch córek i czterech synów. Jedna z ich córek, Maria wyszła za mąż za Bukowieckiego. Od Bukowieckich w 1903 r. majątek Kowala kupił wdowiec Władysław Kuźnicki (1854-1909). Jego żona Maria z Sulgostowskich zmarła w 1893 r. zostawiając dwóletnią córkę Marie Sylwie. Wychowaniem córki zajęła się babka mieszkająca w Radomiu. Maria Sylwia Kuźnicka kształciła się w Radomiu, angażowała się w licznych organizacjach społecznych, religijnych i politycznych. Gdy wybuchła I wojna światowa Maria Kuźnicka była w Sopocie. Jako poddana rosyjska była niepożądana na terenie Niemiec wydalona z Niemiec przez Szwecje wróciła do Radomia. W 1915 r. wraz z babką wyjechały do Kijowa. Maria Kuźnicka wróciła do Kowali w 1919 r. i objęła zarząd majątku. Rok później wyszła za mąż za Aleksandra Bronisława Colonne-Walewskiego. Maria z Kuźnickich Colonna-Walewska była znanym społecznikiem. Działała w oraganizacjach kobiecych, religijnych była przewodniczącą powiatowych władz Koła Gospodyń Wiejskich. Jej zaangażowanie i pomoc innych ludziom wynagrodzono w 1928 r. odznaczając ją medalem Dziesięciolecia Odzyskania Niepodległości. Warto też przybliżyć sylwetkę jej męża hrabiego Aleksandra Bronisława Colonny-Walewskiego herbu Kolumna. Urodził się w 1887 r. w Łopacinku w powiecie opatowskim. Ukończył gimnazjum w Radomiu następnie studiował w Moskwie, jednak po śmierci ojca w 1907 r. powrócił do kraju. W 1914 r. wcielono go do armii rosyjskiej. Walczył pod Mławą w VIII 1914 r.. Po kampanii 1914 r. skierowano go do szkoły wojskowej na Kaukazie. Po ukończeniu szkoły walczył na froncie kaukazkim. W 1918 r. został wzięty do niewoli przez bolszewików ale zdołał uciec i dostał się do polskich oddziałów operujących na Wschodzie. Jako kurier udał się do Warszawy, ukupowanej jeszcze przez Niemców. Po powrocie do kraju zamieszkał w Radomiu. Działał w Polskiej Organizacji Wojskowej a od XI 1918 r. organizował armię polska w rejonie Radomia. Liczne bitwy w których wziął udział, w czasie I wojny, spowodowały kontuzje i rany. Po wojnie był już człowiekiem schorowanym, inwalidą wojennym i nie wziął udziału w wojnie 1920 r.. Dnia 26 07 1920 r. ożenił się z właścicielką Kowali. Wspólnie z żoną brał czynny udział w organizacjach społecznych. Był zaangażowany w życie religijne parafii Kowala. Według spisu powszechnego z 1921 r. w Kowali mieszkło 212 osób w 66 domach mieszkalnych. Po wybuchu II wojny światowej już w dniach 7-8 września, Kowala została zajęta przez wojska niemieckie. Jednak w parku obok dworu jeszcze w październiku 1939 r. ukrywali się żołnierze polscy. Pomagali im Walewscy i mieszkańcy wsi. Druga wojna światowa w rejonie Kowali przebiegła dosyć spokojnie. Nie było tu pacyfikacji wsi, jakie dotknęły wiele wsi w regionie radomskim. Nie było też masowych wysiedleń jak w terenach nad rzeką Pilicą, gdzie organizowano wielkie lotnisko. Jednak Niemcy wybierali kontyngenty żywnościowe i niejednokrotnie dali się we znaki miejscowej ludności. Walewscy w miarę możliwości pomagali uciekinierom, partyzantom i mieszkańcom okolicznych wsi. We dworze Maria Sylwia Walewska zorganizowała tajne nauczanie. W początku lipca 1942 r. Walewscy otrzymali 48 godzin na opuszczenie dworu, który Niemcy przejęli w ramach Liegenschaft. Majątek został przejęty w zarząd niemiecki. W styczniu 1945 r. gminę Kowala wyzwoliły wojska radzieckie. Po wyzwoleniu majątek Walewskich uległ parcelacji. Walewscy musieli opuścić Kowalę, zamieszkali w Radomiu. Aleksander Walewski zmarł w 1946 r. w Radomiu. Maria Sylwia Walewska podjęła pracę jako nauczycielka i a później jako urzędniczka. Zmarła w 1980 r.
Czytaj więcejGMINA KOWALA PRZEZ WIEKI
GMINA KOWALA PRZEZ WIEKI
Gmina Kowala była zamieszkana już w okresie przedpiastowskim, natomiast pierwsza wzmianka o wsi i parafii Kowala pochodzi z 1325 roku. Za czasów pierwszych Piastów kraj podzielony był na dzielnice, a te na kasztelanie na czele z kasztelanami mianowanymi przez księcia. Do ich kompetencji należała administracja, sądownictwo i wojskowość. Teren obecnej gminy Kowala leżał w dzielnicy sandomierskiej w kasztelani radomskiej. W początkach XIV wieku w dawnych kasztelaniach utworzono sądy ziemskie i w związku z tym podzielono kraj na okręgi sądowe ? powiaty. Obecna gmina Kowala znalazła się w powiecie radomskim.
Jeszcze w pierwszej połowie XIV wieku Kowalę otaczał pradawna Puszcza Radomska. Pośród tutejszych bagien, w lasach powstała kolejna osada ? Dąbrówka Zabłotna, o której pierwsze przekazy pochodzą z 1377 roku. Kolejne miejscowości powstały na przełomie XIV i XV wieku. Okres ten przyniósł intensywną kolonizację tych ziem. Rody rycerskie uzyskując nowe nadania ziemskie, wycinały puszczę i zakładały nowe wsie. W tym czasie powstały: Bardzice, Kosów, Młodocin, Parznice i Ruda Mała. Tylko jedną wieś w okolicy założono w ramach własności królewskiej. Były to Mazowszany, powstałe poprzez osiedlenie tu osadników z Mazowsza. W drugiej połowie XV wieku powstały kolejne wsie prywatne: Rożki, Trablice i Maliszów. Natomiast w XVI wieku powstały Kotarwice.
Dawne powiaty podzielone były na parafie, które były najmniejszą jednostką podziału terytorialnego, skupiająca kilka osad. Wsie dzisiejszej gminy należały do parafii Kowala i do parafii staroradomskiej (św. Wacława). Długi okres pokoju w XV i XVI wieku sprzyjał rozwojowi gospodarczemu tych ziem. Położył temu kres potop szwedzki z lat 1655-60. Przez teren gminy maszerowały, siejąc spustoszenie, wojska szwedzkie i siedmiogrodzkie. Jednak Kowala i okolice szczęśliwie nie doznała dużych zniszczeń. W 1662 roku przeprowadzono szczegółowy spis podatkowy parafii Kowala. Mieszkało w niej 1429 osób i była to jedna z gęściej zaludnionych parafii w powiecie radomskim. Składało się na nią 16 osad prywatnych. Średnio w każdej z nich mieszkało po 89 osób. Prawie 7 % populacji parafii stanowiła szlachta. Pierwsza połowa XVIII wieku to okres wojen i stagnacji gospodarczej, dopiero ostatnie dziesięciolecia XVIII wieku przyniosły nieznaczne ożywienie.
Po upadku I Rzeczpospolitej powiat radomski znalazł się w zaborze austriackim. W 1809 roku, po kolejnej wojnie napoleońskiej, teren powiatu radomskiego wszedł w skład Księstwa Warszawskiego, dzielącego się na departamenty i powiaty. Teren obecnej gminy wszedł w skład powiatu i departamentu radomskiego. Po upadku Napoleona Księstwo warszawskie uległo likwidacji, w 1815 r. rosyjskie władze zaborcze zlikwidowały departamenty, w ich miejsce tworząc województwa. Kowala wraz z powiatem radomskim znalazła się w województwie sandomierskim.
W czasie powstania styczniowego miejscowa społeczność włączyła się do zrywu narodowego. Powstańcy mogli liczyć na przychylność ludności. W sierpniu 1863 roku w okolicach Kowali doszło do bitwy powstańczej z wojskimi rosyjskimi. W 1864 r. na mocy ukazu carskiego dokonano uwłaszczenia chłopów. Dotychczasowe duże folwarki zostały w znacznej mierze rozparcelowane pomiędzy chłopów, a jedynie część pozostała w rękach szlachty. Wtedy też powstały samorządowe gminy wiejskie. Większość terenów obecnej gminy znalazło się w gminach Kowala i Gębarzów. Gminę tworzyły zarówno grunty włościańskie (chłopskie) jak i dworskie (folwarki). Częściami składowymi były gromady (wsie) na czele z sołtysem,
W skład gminy wchodziły w 1883 roku następujące miejscowości: Antoniów, Błedów, Błonie, Buraków, Dąbrówka Warszawska, Dąbrówka Zabłotna, Godów, Górna, Helenów, Jeżowa Wola, Klementynów, Kowala Stępocina, Kowalówka, Kończyce, Kotarwice, Kosów Większy, Kosów Mniejszy, Koszary, Ludwików, Młodzianów, Pająk, Potkanów, Ruda Wielka, Ruda Mała, Śniadków, Sobków, Staniów, Stanisławów, Wośniki, Załawie i Żakowice. Obszar gminy wynosił 13 632 mórg ziemi w tym 9 775 mórg ziemi dworskiej. Siedziba gminy znajdowała się we wsi Górna. Na terenie gminy były dwie szkoły elementarne. Sąd dla gminy znajdował się w Wolanowie. W 1919 roku utworzono województwo kieleckie, w skład którego wszedł powiat radomski wraz z gminą Kowala. We wrześniu 1939 roku teren gminy znalazł się pod okupacją niemiecką, trwającą do stycznia 1945.
W 1950 r. wprowadzono Rady Narodowe jako element jednolitej struktury organów władzy państwowej, likwidując samorząd gminy i urząd wójta. Powstały wówczas gromady obejmujące po kilka wiosek. Gmina Kowala została podzielona na kilka gromad. W 1954 roku wprowadzono Gromadzkie Rady Narodowe. W latach 1954 ? 1972 granice gromad były często zmieniane. Zmianom ulegały również kompetencje Rad Narodowych. W 1972 r. zniesiono gromady zastępując je gminami. Wprowadzono urząd naczelnika Gminy jako jednoosobowy organ wykonawczy. Wtedy po raz drugi powstała gmina Kowala. W 1975 roku wprowadzono dwustopniowy podział terytorialny kraju. Powiaty uległy likwidacji, w ich miejsce powstała struktura mniejszych województw i gmin. Utworzono wtedy województwo radomskie, w którym znalazła się gmina Kowala. Od 1 stycznia 1991 po reformie administracyjnej Kowala weszła w skład nowoutworzonego powiatu radomskiego w województwie mazowieckim.
wg informacji ze strony www.kowala.pl
Czytaj więcejPróbna ewakuacja – wszyscy uratowni…
W naszej szkole 29.10.2013r., po tym jak w pomieszczeniach na parterze wybuchł pożar, rozległ się alarm przeciwpożarowy Natychmiast przystąpiono do ewakuacji wszystkich osób znajdujących się w budynku. Uczniowie, nauczyciele i pracownicy szkoły w pośpiechu opuścili budynek szkoły i zgromadzili się na szkolnym boisku. Na szczęście były to tylko ćwiczenia.
Czytaj więcejWspieramy misjonarki w Kamerunie…
Na szkolnym korytarzu w poniedziałek20.10.2013r. pojawiły się plansze ukazujące życie misjonarzy w Kamerunie, gdzie pracują siostry Michalinki. Z tymi niezwykłymi misjonarkami nasza szkoła współpracuje od wielu lat. Podejmujemy różne akcje na rzecz wspierania ich edukacyjnej działalność na Czarnym Lądzie. Tak też było i w tym roku.
Wystawa na temat pracy misjonarek w Kamerunie została przygotowana przez Szkolne Koło Misyjne w ramach Tygodnia Misyjnego. W dniach 20.10.2013r ? 26.10.2013r. naszej szczególniej uwadze i modlitwie polecaliśmy misjonarzy i tych z którymi pracują. Zorganizowane zostały także działania, które przybliżały działalność misjonarek oraz akcje wspierające. Oprócz wystawy zorganizowana została zbiórka pieniędzy wśród uczniów na pomoc dzieciom w Afryce, a 23.10.2013r. przeprowadzony został ?mini? kiermasz ozdób wykonanych w Kamerunie, z którego dochód także wesprze działalność misyjną W niedzielę , 27.10.2013r. po mszy św., mieszkańcy Kowali na zorganizowanym przed kościołem kiermaszu mogli wspomóc misje, zakupując jedną z afrykańskich ozdób. Na hojność społeczności Kowali zawsze można liczyć, tak i tym razem chętnych do wsparcia działalności misyjnej w Kamerunie nie brakowało. Kiermasz cieszył się ogromnym zainteresowaniem. Wszystkim, którzy wsparli działania Szkolnego Kola Misyjnego i Szkolnego Koła Caritas na rzecz misji w szkole i w kościele serdecznie dziękujemy.
s. Salawa – opiekun Szkolnego Koła Misyjnego
Czytaj więcej